niedziela, 24 lutego 2013

Skandaliczna reklama Unii Europejskiej promująca czystkę rasową.

Jedna reklama pokazana w TVN24 zmusiła mnie do napisania RAGE posta. Krew gotuje mi się na samą myśl o jej przesłaniu i źródle finansowania.

Wszystkie 4 spoty można zobaczyć tutaj:


Ogólnie przesłanie jest takie: „Urodziłeś się poza Unią Europejską i przyjechałeś z nadzieją na lepszą przyszłość do kraju, w którym 74% młodych ludzi deklaruje, że chce stąd uciec jak najszybciej? Zgłoś się do nas! Zamiast pomóc i docenić, pomożemy Ci wypierdalać!”.
Przekaz jest jasny, w spotach ukazuję się nam Azjatka, Azjata, Rosjanka i Człowiek sądząc po akcencie pochodzenia Afrykańskiego, tak żeby nikt nie pomyślał, że to dla obywateli Unii Europejskiej, (Czyli jak polakowi powinie się noga powiedzmy w Wielkiej Brytanii czy Holandii to jest zdany na siebie). Przypomina to początkowe działania nazistów przeciw Żydom. Z początku jasne przesłanie, nie jesteście tu mile widziani – potem wiadomo. Kurewstwo czystej postaci, że niby to, że ktoś się urodził poza unią i nie posiada statusu uchodźcy to jest gorszym człowiekiem? Zamiast pomocy od razu deportacja?! Jakiś IOM, polski oddział ogólnoeuropejskiej organizacji do deportacji ludzi, wszystko oczywiście ładnie nazwane dla niepoznaki.  Do tego takie kolorowe przesłanie typowe dla spotów związanych z UE, dziwne że przy okazji nie chcą widza przekonać do rzucenia palenia i przypomnieć mi że ślimak to ryba słodkowodna. Na to idą Unijne pieniądze, brawo.




Przypomina się akcja próby deportowania tuż przed egzaminem inżynierskim mongolskiego studenta AGH i przykładna postawa Krakowian. http://krakow.dlastudenta.pl/studia/artykul/Jechal_na_egzamin_bedzie_deportowany,62542.html

Dlaczego RAGE? Bo irytuje sposób, w jaki przywykliśmy do tego typu sytuacji – ktoś wymyśla taką akcję i robi spot wyborczy ewidentnie rasistowski? Wywalamy gagatka na zbity pysk i zostawiamy mu czarną plamę w CV – „Nie zatrudniaj, to skurwysyn”. Inne podobne przypadki – Sąd w Katowicach i mama Madzi. Pierwsza rozprawa: „Zabiła? Przyznała się? To co my tu jeszcze robimy? Sąd ogłosi wysokość kary za 3 dni. Do widzenia, zajmijmy się teraz poważnymi sprawami”. Jak ksiądz zostanie przyłapany na pedofilii, to nie zastanawiamy się nad moralnością, problemami samotności w celibacie i uleganiu „pokusie” dupka w czarnej sutannie, tylko kościół pozbywa takiego wszystkich święceń jeszcze zanim radiowóz odwiezie go do najbliższego komisariatu. Wypowiedź biskupa Pieronka? Żadna beka na wykopie, ta gnida zanim zdążyła skończyć udzielanie wywiadu powinna dostać telefon od prymasa – „Za takie teksty to wylatujesz z kościoła natychmiast. Żadnych „ale”. Zostaniesz sobie cieślą i będziesz strugał wariata na strychu gdzie nikt nie musi tego oglądać, a co najważniejsze ciebie słuchać”. Wspomniana w wywiadzie propaganda antykościelna istnieje, ale nie jest potrzebna gdy ktoś taki się wypowiada.

Każdy może popełniać błędy, ale nie wszystkie są sobie równe. Tolerując takie zachowania dajemy ciche przyzwolenie na to. Wina za taki stan rzeczy, w dużej mierze spoczywa w apatycznej postaci ogólnopolskich mediów i niechęci podejmowania trudnych tematów. Zamiast dać nagłówek napisany wielkimi, wytłuszczonymi literami w gazecie „Unia Europejska stara się pozbyć nie europejczyków. Czy to początek czystej rasowo 1000 letniej Unii. Kto stanie przed sądem?” mamy „Doda założyła biustonosz jeden numer za duży”.


niedziela, 5 lutego 2012

„Siedzę i patrzę na ten Grunwald pod mymi nogami, krwawe rozbryzgi na ścianie i górę szkła w pokoju.”

„Pamiętniki Planktona” – Najlepsza niepublikowana powieść komediowa.

Przy okazji czytania nostalgicznego tematu na pewnym forum internetowym przewinął się link do wspaniałego opowiadania napisanego 10 lat temu przez moderatora, Planktona Vel Planca Vel Chlora Panzermoderatora. Jest to przezabawna historia okraszona wulgarnym, ale przyjemnym w odbiorze językiem. Klasycznym dla tego typu społeczności. Humor zakrawa o Bareję, a poziom surrealizmu spowodowanego częściowo przez alkoholowe delirium jest abstrakcyjnie wysoki. Rozpisywać się nie będę, książka sama się broni. Streszczając lekko: Plankton, wraz z znajomymi z nowohuckiego osiedla, opiekując się niezdarnie swoim domostwem podczas nieobecności żony, która pracowała wtedy w Paryżu  (jak to zostało określone w książce: W biurowcu przy słynnym placu o którym wspominał Kloss. TOMEX, czy jakoś tak) jedzie kupić 300 litrów spiritusu z Ukrainy. Taka ilość alkoholu pod dachem nigdy nie wróży niczego dobrego.
             Ogólnie bardzo miło czyta się historię, z której pewnymi elementami miało się do czynienia (zagorzały kibic Wisły, wspominki o meczach które się widziało.), a także zna się niektóre lokacje. Bardzo polecam, poniżej przytaczam parę  fragmentów,  a na dole jest link do wersji PDF.


Pamiętniki Planktona - rozdział: Okres wczesnego dzieciństwa
            (…) Przyszedłem na świat akurat na wieczorne wydanie Dziennika TV, co cała rodzina skwitowała: "Będzie polityk lub dziennikarz!!!". Jak się później miało okazać niewiele się pomylili. Leżałem na oddziale poporodowym wśród jakiś pojebańców. Zastanawiam się do tej pory, czy mnie nie podmieniono. Czy ja to ja? Może JA teraz siedzę gdzieś w jakiejś willi i pluskam się w basenie z latynoskimi laseczkami ? Albo po śmietnikach butelki zbieram ? (…)


26 września 2001, Środa
            Obudził mnie listonosz, dostarczył wezwanie do sądu w charakterze świadka. Stara sprawa Palestyny. Wziął 2 lata temu w jasyr kibica Hutnika, który mu spokój zakłócał. A było to tak. Palestyna mieszka z żoną i małym dzieckiem na parterze. Tuż przed jego ogródkiem, w którym nigdy nic nie rosło, znajduje się malutki zagajniczek. Zagajniczek ten upatrzyła sobie grupka młodzieży, której wspólną pasją są jabcoki i Hutnik. Młodzież ta, a zwłaszcza jeden z młodzieży był niezwykłym krzykaczem. Potrafił drzeć całą noc mordę : " Huuuutnik nie spadnie, Huuuuutniczek nigdy nie spadnie !" Kilka razy ich przepędziliśmy, ale Hutnik jest jak ta menda z mitologii, łeb urżniesz to pięć na raz wyrasta. I tak ich się już pokaźna grupka uzbierała. Pewnego czerwcowego poranka, Palestyna nie wytrzymał. Wziął młotek i poszedł. Wrócił po 5 minutach wlokąc za sobą tarmoszącego się krzykacza. Zakneblował i wpieprzył do piwnicy. Trzymał go tam 2 dni. Odbiła go Policja, którą kompani krzykacza z opóźnieniem zawiadomili. Palestyna za kratki na 3 miechy, a krzykacz do psychiatry bo ponoć coś mu odbiło w tej piwnicy. Kumpel wyszedł po 3 tygodniach, bo dzieciak mały a on jedyny żywiciel. Długo sprawa się toczyła. W końcu chyba koniec, Ale dziwne, że nic nie wspominał nam przez te 3 dni. Pewnie nie wiedział, bo w domu raczej nie bywa. Musimy tego gnojka krzykacza złapać i zmusić żeby gadał, ze to była zabawa. Bo Palestynę nam zamkną. Ten Palestyna to swój chłop. Ksywę ma stąd, że jak Żyd wygląda, ale przecież na kumpla i to w dodatku Wiślaka Żyd wołać nie będziemy... (…)


19 października 2001, Piątek
            Żałuję, że jak byłem embrionem w macicy starej to mnie nie wyskrobano. Nie męczyłbym się tak na tym świecie. Siedzę i patrzę na ten Grunwald pod mymi nogami, krwawe rozbryzgi na ścianie i górę szkła w pokoju. Wszystko przez ta cholerną Legię, zagrała zajebiście dobrze co przy marnej postawie Wisły w Trieście wyzwoliło w nas ujemne emocje. (…) Kurwa mać... Lwa wczoraj powiesiłem na balkonie, byłby się pewnie udusił ale Siwy go odciął w porę. A zaczęło się jak zwykle niewinnie - kieliszeczek, kanapeczka, kieliszeczek itd. Tak do Legii, jak tylko wybiegli na boisko narzuciliśmy tempo jak Urbaś w Hiszpanii. Ale mieszała ta Legia, Valencia nie istniała, ale jak zwykle warszawski dzikus im marnował sytuacje. Dobrze, że tam polazł, nie wyobrażam go sobie w Wiśle. Dość długo fetowaliśmy remis Legii, ich dobra gra miała być znakomitym prognostykiem dla Wisły. Wtedy też przylazła Monika, kurwa - po co ? Ja się pytam, po kiego chuja ?! Siedziała sobie w domu i nie kusiła nikogo spódniczka długości 5 cm i było dobrze, przylazła, dupą pokręciła i wszystkim od razu hormony skoczyły. Jak kotom w Maju. I też u mnie se nie siądzie jak Pan Bóg przykazał, tylko łazi i łazi, wierci się jakby jej kto wiatrak w dupę wkręcił. Piersiami (pod koszulką) przed twarzą macha i ślepia wywraca. Szlag by te baby wszystkie, zabić nie można bo paragraf za kłusownictwo, a żyć bez nich tez chujowo. Po szóstej butelce w końcu ściągnąłem z palca obrączkę i obróciłem zdjęcie Joasi na ścianie. Pokaże mnie pewnie za to... Jak NASI wybiegali na boisko w Trieście to akurat w TV leciała reklama podpasek i jakaś kurwa się mądrzyła, że "jej nie przecieka". Chuj mnie to obchodzi !!! Dawać Wisełke !!! Komentarz telewizyjny wyłączyliśmy, po cholerę się męczyć z tymi błaznami ? Pierwsza połowa nam zleciała jak cholera, Wisła gra dobrze, my kończymy spirytusik, Monika cosik mi tam szepce do ucha. Ale nie słucham jej, "odjeb się kobieto ! Olo przy piłeczce ...". No, przerwa. Zajebiste 0-0. (…) Szlag mnie trafiał z ta Moniką, co rusz mnie za rękę łapie lub za kark i ślepiami wywraca. Wyperfumowała się jak bolszewik na urodziny Józia Słoneczko i taka krwawą szminę na usta nałożyła. Druga połowa nam minęła w ponurych nastrojach, wódka się całkiem już skończyła. Nic też nie miałem zostawione na "czarną godzinę". W 70 min. meczu do nocnego został oddelegowany Gołota. On kibicuje Hutnikowi, więc i tak chuj go dzisiejszy mecz obchodzi. Wziął plecak, 200 zet i rower. Strasznie klęliśmy sędziego jak uznał Interowi bramkę ze spalonego. Z 5 minut darliśmy mordy na sędziego i czarnucha, który kropnął bramę. Dopiero po chwili kapnęliśmy się, że Żakowi robi się przykro. Wszak jego ziomala od małp wyzywamy. Przełknął to jakoś, chyba. Chuj do dupy... 0-2. No to po awansie. Warszawiaki pewnie się przez najbliższe dwa tygodnie napinać będą, jaka to Legiunia potęga. Ech, po takim meczu żyć się odechciewa...



POBIERZ PAMIĘTNIKI PLANKTONA W PDF

sobota, 14 stycznia 2012

Simon Pegg - Mistrz komedii i parodii

               Istnieje niewielu aktorów, których sam fakt występowania w obsadzie filmu jest gwarantem dobrej zabawy, i nie schodzenia poniżej pewnego poziomu. Do tego niewielkiego grona z pewnością zaliczają się Harrison Ford, Robert De Niro, Morgan Freeman, Johnny Depp i Louis de Funès. Wiele nazwisk można dodać, z większością wymienionych kłócić. Są to jednak aktorzy z ogromnym dorobkiem filmowym, i w dobry sposób przedstawiają obraz, który staram się tu przedstawić. Pojawił się nie tak dawno nowy aktor/scenarzysta/reżyser - Simon Pegg Zasługujący na umieszczenie w tak zacnym zestawieniu. Nie można oczywiście stawiać znaku równości pomiędzy nim, a gwiazdami światowego formatu, jest jednak wiele czynników które go z tego tłumu wyróżniają. Popularność w Zjednoczonym Królestwie przyniosł mu serial telewizyjny "Spaced". Serial do którego tworzył scenariusz, a także odgrywał jedną z głównych ról już po trzech latach otrzymał nagrodę BAFTA za najlepszy serial komediowy, oraz otrzymał nominację do statuetki Emmy za najlepszy program zajmujący się sztuką popularną. Program bił po oczach wszechobecnym surrealizmem połączonym z parodiami ikon sci-fi. Następnym telewizyjnym projektem, który zasługuje na nadmienienie jest "Big Train", zbiór skeczy czasem lekko powiązanych fabułą. Komedia ciężka, humor dziwny, wszystko jednak w retrospekcji śmieszy. Kończąc temat seriali warto dodać gościnny występ w jednym sezonie "Księgarni Black Book's" gdzie występował z dwoma wyjątkowo zdolnymi stand-up'owcami - Dylanem Moranem oraz Billem Baileyem. Z oboma spotykać się będzie w przyszłości na planie filmowym.
                 Głównie przy pomocy tych programów nawiązała się współpraca Simona z Nickiem Frostem (po prawej). Powstał zabawny duet, który z pewnością nieraz nas jeszcze czymś mile zaskoczy. Wielką przyjaźń aktorów widać we wszystkich ich wspólnych projektach, a dobra atmosfera na planie zawsze odbija się pozytywnie na ostatecznym wyniku. 
                 Popularność pojawiła się wraz z występami na srebrnym ekranie. Pierwszych występów nie widziałem (pojawił się klasyczny problem z odnalezieniem zagranicznych filmów krótkometrażowych), więc nie będę się o nich wypowiadał. Przejdźmy do pierwszego pełnometrażowego sukcesu, mianowicie:

piątek, 6 stycznia 2012

Współczesne oblicze brytyjskiego humoru w serialach

                Dla wielu synonimem brytyjskiego poczucia humoru wciąż pozostają „Pythoni” wraz z twórczością Rowana Atkinsona. Nie jest to uproszczenie błędne, jednak od czasów ich świetności wiele się zmieniło. Pojawiło się nowe pokolenie, w nowym pokoleniu są pojedyncze gwiazdy, duety oraz grupy. Bogaty wachlarz warsztatu aktorskiego dla każdego. 

                Chcąc jednak napisać o najbardziej współczesnej komedii wyspiarskiej trzeba spróbować nakreślić grubą linię mażąc patykiem na przesypanym już piasku czasu. Zadanie trudne do wykonania wziąwszy pod uwagę fakt zachodzenia na siebie seriali, czerpania wzorców z wielu źródeł, czasem z seriali, w których już trupa występowała, scenarzysty, którego charakter ukształtował się już przy scenariuszach z przełomu epok. Postaram się nie przekraczać granicy prowizorycznie wyznaczonej na serialach „Coupling” i „Big Train”, nie mówiąc już o „Black Books” wraz, z „The Fast Show”, które krótko mówiąc, dla współczesnych serii stanowią już zamierzchłą przeszłość. Na szczęście dla humoru, niestety dla wpisu na blogu, nowe seriale wciąż obfitują w epizodyczne role dinozaurów poprzedniej epoki utrudniające stworzenie sensownego podziału.

sobota, 31 grudnia 2011

Najlepsza płyta, największy zawód, debiut roku 2011

  Właśnie mija ostatni dzień roku. Wszędzie zakończyły się plebiscyty na wszystko co najlepsze, najpiękniejsze, najgorsze, najnudniejsze i najdurniejsze. Niektóre już ogłoszono w październiku, czasem w listopadzie, a nagonka medialna nie pozwoliła spokojnie doczekać do końca. Uznałem, że jest to dobry moment na drobną muzyczną refleksję nad „najlepszym muzycznym albumem roku 2011”. Do konkursu przystąpiło 110 albumów, które ostały się do 31 grudnia i było wcześniej otamowanych rokiem 2011. Wiele zostało wykasowanych po nie przejściu próby jednej minuty, wiele mogło być źle otagowanych, ale myślę że do listy nominowanych żaden by się i tak nie dostał.