Właśnie mija ostatni dzień roku. Wszędzie zakończyły się plebiscyty na wszystko co najlepsze, najpiękniejsze, najgorsze, najnudniejsze i najdurniejsze. Niektóre już ogłoszono w październiku, czasem w listopadzie, a nagonka medialna nie pozwoliła spokojnie doczekać do końca. Uznałem, że jest to dobry moment na drobną muzyczną refleksję nad „najlepszym muzycznym albumem roku 2011”. Do konkursu przystąpiło 110 albumów, które ostały się do 31 grudnia i było wcześniej otamowanych rokiem 2011. Wiele zostało wykasowanych po nie przejściu próby jednej minuty, wiele mogło być źle otagowanych, ale myślę że do listy nominowanych żaden by się i tak nie dostał.